No i mamy to, co było nieuchronne. Sprawca złapany na gwałcie na nastolatce twierdzi, że dziewczyna sama go zachęcała do współżycia.
W obliczu zmasowanej akcji relatywizowania gwałtu, którego sprawcą był „wybitny artysta”, obrońcom tego gwałciciela nie będzie jednak łatwiej budować linii obrony. Tu „obiektywne” media nie podstawią sitka Zanussiemu, Stalińskiej czy Olbrychskiemu by wysłuchać, jak zachowują się współczesne nastolatki, nie będą pytać, czy dziewczyna wyglądała na swój wiek, nie będzie ględzenia, że w minionych wiekach już 11-latki wychodziły za mąż. Nikt nie będzie analizował trudnego dzieciństwa gwałciciela, analizował warunków jego dorastania, badał pochodzenia ani tego, ile stosunków odbyła wcześniej nastolatka i co robi jej matka. Nie będzie współczucia dla sprawcy i słów potępienia dla dziewczyny.
Wszystko wróci do „normy”, aż znów ktoś z Salonu (nie 24) nie złamie prawa i podniesie się zgodny chór obrońców, relatywistów i wybielaczy.